“Pełna niepokoju subtelność” – w taki sposób planowałam zatytułować ten tekst, do momentu, w którym nie przesłuchałam piosenki z nowego mini-wydawnictwa Asi Nawojskiej. Składający się z pięciu utworów album “Polko” będzie radosnym powrotem: do natury, wesołości, ale również wspomnieniem z czasu dorastania.
Asia Nawojska zapowiedziała nowy materiał. Jak sama pisze, zależy jej na swobodnym wyjściu poza granice własnego komfortu, niesforne rzucanie dźwiękami, które przenoszą w całkiem inny świat – spokoju, powietrza i oddechu. Jednak zanim oddacie się radości z „Polko”, zapraszam Was do poznania Asi i jej niezwykłej, artystycznej osobowości – porozmawiałyśmy o jej ostatniej EP, lemowskich inspiracjach, a także… dzieleniu się dźwiękiem z osobami głuchymi.
Skupiając się na warstwie lirycznej Twoich piosenek, odnoszę wrażenie, że masz wyobraźnię kształtowaną przez wiejskie historie i opowieści. Dlatego zdziwiłam się, że jesteś z Rzeszowa. Spodziewałam się wzmianki o malutkiej miejscowości, takiej jak z piosenki „Chłopa Boga”.
Miło mi to słyszeć, bo dopiero od niedawna szukam w sobie takich zalążków. I tak, jestem z Rzeszowa, jednak mój dom rodzinny jest w małej miejscowości. Kiedy jedziesz do wielkiego miasta, chcesz być osobą identyfikowaną jako miejska: mówić innym językiem i „czuć się lepiej”.
Przeszłam przez ten etap, a teraz wielką frajdą dla mnie jest odnajdywanie w sobie małych, wywodzących się z miejsca, w którym dorastałam, elementów i próba ich wykorzystywania w własnej twórczości
Jeśli masz na myśli coś, co dotyczy małych społeczności i jest dla nich charakterystyczne, to tak, jest mi to bliskie. Dorastałam w miejscu, które jest blisko lasu, z dużą przestrzenią na oddech. To właśnie moje dzieciństwo.
Wspomniałam o piosence „Chłopa Boga”, która opowiada pewnej tragicznej miłości… Brzmi jak historia prawdziwa.
A jednak nie wzięłam jej z żadnej starej księgi (śmiech). Utwór „Chłopa Boga” to element bardzo „swojski”. Ważne było dla mnie złapanie historii o ludzkim niezrozumieniu i nienawiści. Poczułam, że jeśli zamknę ją w rzeczywistości, która jest od nas daleka, spojrzę na to z innej perspektywy. Często potrzeba nam metafory, by coś naprawdę zobaczyć. W historiach innych możemy odnaleźć siebie.
A historia z utworu „Chłopa Boga” to opowieść wyjątkowo współczesna. Może teraz nie płoną całe wsie, jednak to, co wydobywa się z naszych ust, to większy płomień, niż ten, który wywołuje łunę unoszącą się znad tej metaforycznej wsi.
W lipcu napisałaś piosenkę „Ziemio, daj”. To również metafora, tym razem o czasie pandemii, która szaleje na całym świecie?
Nie planowałam tego! Początki izolacji były trudne, bo cały świat mówił o przymusie produktywności, a ja czułam się bombardowana rzucanymi hasłami. Miałam wrażenie, że wszyscy wymagają ode mnie coraz więcej. Sam fakt, że w tamtym momencie napisałam ten utwór i stwierdziłam, że chcę pokazać go światu, był czymś, co mnie bardzo zaskoczyło. Bo ja po prostu usiadłam do pianina i napisałam o tym, czego nam obecnie brakuje: siebie samych. Nie odnajdziemy drugiego człowieka, kiedy nie znajdziemy siebie.
Czasem traktuję swoje piosenki jako autoterapię – tak też było, kiedy sobie wyśpiewałam „Ziemio, daj”. W tamtym momencie chciałam wierzyć, że nie muszę spełniać wszystkich wymagań świata. Ta piosenka pomogła mi zrozumieć, że najważniejsza praca, którą możemy teraz wykonać, to ta nad własnym wnętrzem.
Czy po części w tej wypowiedzi nie nawiązałaś do Lema? „Nie potrzeba nam innych światów, potrzeba nam luster” – tego cytatu użyłaś promując swój spektakl inspirowany jego twórczością.
W tamtym roku wymyśliłam koncert „Czarne lustro” – wykonywane były na nim piosenki z serialu „Black mirror”. Wraz z wieloma artystami skupiliśmy się wtedy na społecznym podejściu do przyszłości, która… teraz staje się teraźniejszością.
W tym roku postanowiłam ten trop kontynuować. Zaprosiłam Karolinę Gwóźdź, Natalię Orkisz i Klaudię Borczyk do tego, żeby napisały utwory inspirowane serialem, jednak przez perspektywę Lemową. Zależało mi na myśleniu abstrakcyjnym i futurologicznym. Bardziej intra niż inter.
Chciałyśmy poszukać sposobu, w jaki można zaśpiewać rzeczy, które napisał Lem. Złapanie tego w piosence to jest niemały wyczyn, ale też super przygoda. W ogóle polecam obejrzeć serial na Netflixie i książki polskiego pisarza porównawczo. I otworzyć wyobraźnię na obrazy.
Zapowiedziałaś nowy materiał, którego premierę zaplanowałaś na 6 listopada. Muszę o to zapytać: co stało się z pianinem, atrybutem Asi Nawojskiej? Co to za eksperyment?
Eksperyment – to dobre słowo. Pandemia stała się dla mnie inspiracją do szukania nowego instrumentarium, dlatego w „Polko” znajdziesz ukulele. Mam z tego dużą frajdę, dobrze się przy tym bawię. To wideo-muzyczna myśl, w której pokażę kilka premierowych utworów. Złapaliśmy tam końcówkę lata, więc słuchacze otrzymają lekkie muśnięcie słońca w deszczowym czasie.
Studiowałaś surdopedagogikę – pracujesz z osobami z niepełnosprawnością słuchową. Jak sama mówisz, chcesz porozumiewać się z nimi… dźwiękiem. Moje pytanie brzmi: jak?
Pracuję i myślę właśnie tak. Oprócz tego, że tworzę piosenki, mam też cel, aby dzielić się muzyką w inny sposób. Chcę się dźwiękiem porozumieć z osobami niesłyszącymi i słabosłyszącymi. To piękna przygoda i ogromna nauka.
Dodatkowo, zdobyłam świadomość, że kiedy jestem na scenie, moi głusi przyjaciele nie słyszą mnie, ale wyciągają treści poprzez moją ekspresję. Znajdują inne sensy tekstów i jest to dla nas wzajemnie otwierające doświadczenie. Dowiaduję się, jak mogę dzielić się muzyką w inny sposób. Świetną przygodą było dla mnie tworzenie miganego klipu do piosenki „Dom co krwawi”. Mogłam się uczyć swojego tekstu w inny sposób, bo warstwa liryczna została przetworzona przez miganą gramatykę.
Bardzo chciałabym polecić każdemu wchodzić w kultury, które są inne od naszych, bo to piękne doświadczenie.
Tekst: Joanna Hała | Redakcja: Jolanta Kikiewicz