Artykuły


Czy GŁOŚNIEJ już było? Podsumowanie dekady 2010-2020. Część II

Czy GŁOŚNIEJ już było? Podsumowanie dekady 2010-2020. Część II Lata 00 podsumowanie dekady
Autor: Jola Kikiewicz
09.05.2021

Czas na podsumowanie najlepszych płyt ostatniego dziesięciolecia. Dlatego powiedzmy sobie bez ogródek: czas wsiąść do nostalgicznego hype trainu i wybrać się do epoki, w której głośniej już było. Oto druga część subiektywnego topu najlepszych płyt minionej dekady, z ewidentną nadreprezentacją poszczególnych lat.

Taylor Swift – 1989 (2014)

Są różne frakcje fanów Taylor Swift: jedni uznają, że to “Red” było jej szczytowym osiągnięciem, a inni skłaniają się ku “1989” jako jej najważniejszej płycie. Ja należę do tej drugiej grupy i uważam, że “1989” jest jednym z najlepszych popowych albumów. Niesamowicie dopracowany, w zasadzie każdy kolejny utwór to banger i gotowy materiał na hitowy singiel. Taylor ma nie tylko niezwykły dar pisania ekstremalnie chwytliwych piosenek, ale także tworzenia tekstów w taki sposób, że utwór mocno “gadany”, opowiadający dłuższą historię z wieloma szczegółami, nie staje się recytowanym monologiem, a wciąż jest dźwięczny i melodyjny. Daje się zanucić z łatwością. Wymęczyłam tę płytę wieloma odtworzeniami na Spotify i na razie nie zanosi się na to, aby miało się to zmienić.

 

Zbigniew Wodecki & Mitch&Mitch – “1976: A Space Odyssey” (2015)

Ta płyta chyba znajdzie się w wielu podsumowaniach dekady. Trudno ukryć, że wydźwięk sukcesu projektu polegał na emocjonalnym podejściu słuchaczy. Mitch&Mitch pozwolili Zbigniewowi Wodeckiemu powrócić w taki sposób, jaki umożliwiał mu na najlepsze wyrażenie swoich artystycznych działań. Ich współpraca po raz drugi wydobyła ponadczasowy potencjał “1976: A Space Odyssey”  i przedstawiła go młodszym słuchaczom, a starszym pozwoliła na radosny powrót do dźwięków młodości. Odsłuch tego krążka przynosi ulgę, błogość i wewnętrzne ciepło – taką radość, na jaką Wodecki zasłużył w ostatnim etapie swojej kariery.

 

Tame Impala – Currents (2015)

The Beatles powracają, odradzając się jako Kevin Parker – wiem, że nie jestem osamotniona w tym porównaniu. Chociaż we wcześniejszym, debiutanckim albumie zespołu odwołania do mainstreamowego psychodelicznego rocka lat 60. i 70. są wyraźniejsze, “Currents” kontynuują ten trend, Jest on jedynie ubrany w elektroniczną aranżację. Drugi krążek Tame Impali to połączenie błogości, spokoju i taneczności. Follow up, który ukazał się w 2020 roku, nie trafił do mnie równie mocno. Być może dlatego, że na “Currents” nie ma żadnych zapychaczy, a każda poszczególna piosenka ma równie duży potencjał singlowy. Ta płyta wręcz słucha się sama.

Jamie XX – In Colour (2015)

Do dziś moje fanowskie serce nie może odżałować, że to jedyny longplay Jamiego XX. Jednak rozum podpowiada, że artysta stawia na nagrania spójne, skończone i pozbawione zbędnych dźwięków. Stąd też prawdopodobnie jedyny album długogrający – Jamie zdaje się publikować rzeczy przemyślane i całościowe. Być może dobrze więc, że możemy wracać do tej jednej, ale bardzo starannie skonstruowanej płyty. Elektronika ma to do siebie, że w niektórych przypadkach szybko traci na aktualności, bo słyszymy, że technologia wykorzystana do jej napisania pochodzi sprzed kilku lat. Widmo nieaktualności nie dotyczy “In Colour”: po 6 latach od wydania wciąż brzmi tak samo dobrze. Jamie XX posiada wyczucie rytmu jak mało kto. A jeżeli chcecie przeczytać jeden dobry esej o jego muzyce, to warto zerknąć na tekst “Jamie xx’s Rave Nostalgia – One Last Rave”. Dla każdego, kto tęskni za kulturą klubową (a pod koniec bieżącego lockdownu jest to wciąż większość z nas). 

Foals – What Went Down (2015)

Muzycy z Wielkiej Brytanii pierwszy raz przykuli moją uwagę singlem “Spanish Sahara” z dobrze znanej płyty “Total Life Forever”, a także pierwszym ich koncertem w Polsce na Open’er Festival. Ten utwór kojarzy mi się więc z późnonocnym występem, który odbył się w strugach zimnej, deszczowej ulewy. Pierwsze płyty Foals trochę oscylowały w estetyce powoli przygasającego już wtedy alternatywnego indie. I chociaż skłaniam się ku twierdzeniu, że to “Everything Will Be Lost: Part 1” z 2019 roku jest najlepszym albumem zespołu, właśnie “What Went Down” towarzyszyło mi częściej w trakcie ostatnich 5 lat. To swoisty kompromis między alternatywnym indie, klasycznym rockiem spod znaku The Dead Weather czy The Raconteurs, a aktualną postacią Foals o wysoko rozwiniętym indywidualnym brzmieniu.

Kendrick Lamar – To Pimp A Butterfly (2015)

Dla wielu osób “Good Kid, m.A.A.d City” jest przełomowym albumem Kendricka. Chociaż zgadzam się, że ten album jest niezwykle ważny dla nowoczesnej historii muzyki, mimo wszystko “To Pimp A Butterfly” jest dla mnie bardziej istotne – być może wynika to z mojej słabości do koncept albumów. Kendrick zrobił tu coś, co udaje się tylko najlepszym artystom: opowiedział o wartościach uniwersalnych i zrozumiałych dla wszystkich poprzez doświadczenia mniejszości w taki sposób, że słuchaczka łatwo odczuwa album na poziomie emocjonalnym. Piękna, smutna i bogata opowieść z wykorzystaniem cytatów z Eliota czy archetypu zbuntowanego niewolnika Kunta Kinte z powieści Alexa Haleya. Wszystko to zrobione w sposób naturalny, bez pseudo inteligenckiego zadęcia.

Wacław Zimpel – Lines (2016)

Od momentu, kiedy w dzień premiery włączyłam tę płytę, słuchałam jej już kilkadziesiąt dobrych razy. Na repeacie, bez przerwy. I 5 lat później czuję ten sam dreszczyk emocji po pierwszych sekundach nagrania, jak za premierowym odsłuchem. Zimpel jest mistrzem rzemieślniczej, precyzyjnej, a jednocześnie eksperymentalnej kompozycji, a dodatkowo przywrócił polskiemu mainstreamowi klarnet. Oglądanie jego solowego występu na Spring Breaku było jednym z ciekawszych momentów w osobistej historii uczestnictwa w koncertach. Wacław Zimpel zdawał się być tak samo zaskoczony żywą reakcją publiczności, jak i publiczność żywiołowością jego występu. 

Innercity Ensemble – III (2016)

W moim zestawieniu pojawi się kilka płyt od wytwórni Instant Classics, wszystkie z 2016 roku. W kontekście tego labelu do 2016 roku pasuje tylko jeden, klasyczny cytat: “Wspaniały to był rok, nie zapomnę go nigdy”. Selekcjonerzy trafili w dziesiątkę, a Innercity Ensemble są kolejnymi nietuzinkowymi artystami w polskim labelu. Improwizacja muzyczna i płyty w formie kilkudziesięciominutowego jammu czasami sprawiają wrażenie niedostępnych – wciąż pokutuje przekonanie, że to eksperymentalne dźwięki dla wytrwałych. Tymczasem trzecia płyta zespołu wciąga niczym najbardziej rytmiczny pop, za każdym razem pozwalając odkrywać zupełnie nowe dźwięki. O taki neo-jazz nic nie robiłam.

Kristen – LAS (2016)

Trzecia pozycja z kilku obiecanych na rok 2016 od Instant Classic. To zaledwie pół godziny podróży w ósmy album zespołu Kristen. Już pierwszy numer, “Salto”, wprowadza w estetykę muzyczną płyty, konsekwentnie kontynuowaną przez cały czas trwania longplaya. Choć trwa ledwie 35 minut, jest to pół godziny mocno skoncentrowane pod względem brzmienia. To coś dla tych, którzy lubią długie instrumentalne utwory, stopniowo rozwijające się sekunda po sekundzie. Nie są to gitarowe landscape’y, bo Kristen proponuje oszczędne w środkach kompozycje. Choć wymagają pewnego skupienia podczas słuchania, są melodyjne i intrygujące.

Lotto – Elite Feline (2016)

Ostatnia z czterech płyt od Instant Classic. W 2020 roku najnowsza płyta Lotto trafiła na wiele zestawień albumów roku ZOZO i nie inaczej było z “Elite Feline” w 2016 roku. Ten album to charakterystyczne dla Lotto, niespieszne, gitarowe i w dużej mierze instrumentalne aranżacje. Elementy wokalne nie są tu osobnym bytem, a raczej pełnią rolę dodatkowego instrumentu. Bas utrzymany w niskiej tonacji sprawia, że utwory niespiesznie się rozwijają. Na płycie nie brakuje szmerów, będących raczej puszczeniem oka do fanów noisowych aranżacji. W Lotto działa Łukasz Rychlicki, który jest także członkiem zespołu Kristen. Na „Elite Feline” słychać to powinowactwo, jednak drugi projekt Rychlickiego jest ewidentnie przestrzenią dla nieco mroczniejszych brzmień.

 

Chcesz więcej?

Przeczytaj 1. część podsumowania!

Posłuchaj playlisty Podsumowania Dekady na Spotify. 

Zobacz także


Czy GŁOŚNIEJ już było? Podsumowanie dekady 2010-2020. Część III 2010-2020 david bowie david byrne kamp! podsumowanie dekady radiohead solange Nowość
Czy GŁOŚNIEJ już było? Podsumowanie dekady 2010-2020. Część III
24.05.2021
W trzeciej części wielkiego podsumowania dekady lat 2010-2020 czeka zestaw płyt znanych i lubianych, od Lorde, Radiohead, Davida Bowiego, Davida Byrne'a i wielu innych. Czytaj
Czy GŁOŚNIEJ już było? Wielkie wiosenne podsumowanie dekady. Część I arcade fire burial jamie xx moderat podsumowanie dekady the national
Czy GŁOŚNIEJ już było? Wielkie wiosenne podsumowanie dekady. Część I
01.05.2021
Czas na pierwszą część podsumowania dekady. Oto 10 płyt z lat 2010-2014, które były znaczącymi nagraniami swojego czasu. Czytaj